Podryw i selfie. Jak święty Mikołaj zarabia 1000 zł w dzień

Kobiety go podrywają a faceci robią selfie. Bycie Mikołajem to ciężki kawałek chleba, wiem to, bo przez jeden dzień zostałam Śnieżynką. Za to zarobiłam 30 złotych brutto za godzinę pracy.
Mikołaju, w tym roku byłam taka grzeczna...
– Byłem Mikołajem na wigilii pracowniczej dużej spółki. Podszedł do mnie prezes i zapytał, czy też może zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Zanim zdążyłem odpowiedzieć, wskoczył mi na kolana i strzelił sobie selfie. Zupełnie jak mały chłopiec – śmieje się Michał Witczak z firmy MikołajNaŚwięta.pl, która wypożycza Świętych Mikołajów. – Jeden z naszych pracowników poszedł na wigilię firmową do klubu. Organizatorem był jeden z banków. Niektórzy przeholowali z alkoholem, w tym prezes, który po kilku drinkach wciągnął Mikołaja na bar, zaczął z nim tańczyć i ściągać z niego ubranie – opowiada Witczak.
Przyznaje, że kobiety często podrywają go, kiedy przebiera się za Świętego Mikołaja. – To chyba przez tę brodę – żartuje. Siadają na kolanach, chcą wspólne zdjęcia i rzucają kokieteryjnie: Mikołaju, w tym roku byłam taka grzeczna... – Ale to nie przeszkadza naszym pracownikom – zapewnia Witczak. – Żaden z nich nigdy się na to nie skarżył – uśmiecha się.
Sprawdź też: Promocje i kupony rabatowe na prezenty
Mikołaj z tatuażem i Marcela z rogami renifera
Sezon pracy dla Mikołajów zaczyna się wraz z początkiem grudnia. Pierwsze wizyty są w przedszkolach i żłobkach. Później dochodzą imprezy w firmach i galeriach handlowych. – Jest dużo nerwówki – przyznaje Michał Witczak – Szczególnie w Mikołajki i Wigilię. Cały czas patrzę w telefon, czy przypadkiem jakiś Mikołaj gdzieś się nie spóźnił albo czy przez pośpiech nie spowodował stłuczki.
Czytaj także: Żołnierz nie może pomagać WOŚP?
O tym, jak ciężki to kawałek chleba, przekonałam się na własnej skórze. Zatrudniłam się w firmie Witczaka na stanowisko Śnieżynki. Święty Mikołaj zabrał mnie na imprezę dla dzieci pracowników międzynarodowej korporacji. Zabawa odbywała się w siedzibie firmy, w jednym z drapaczy chmur w samym centrum Warszawy.
Przywitała nas Marcela w długich, pluszowych rogach renifera. Zaprowadziła do łazienki, w której mogliśmy się przebrać. Zakładam czerwoną sukienkę i czerwoną pelerynkę. Do tego czapkę z pomponem, białe rajstopy i czarne baleriny. Śnieżynka ma być na płaskim obcasie. – Szpilki są zbyt wyzywające, a Śnieżynka ma być przecież tylko dodatkiem do Świętego Mikołaja – wyjaśnia Michał Witczak.
Muszę zakryć tatuaż – powiedział Święty Mikołaj, kiedy przyszła pora na niego. Kiedyś, w jednym z przedszkoli, podsunął mu się rękaw. Zauważyły to dzieciaki i trochę się wystraszyły. – Wyglądałem raczej jak Bad Santa, a nie Święty Mikołaj – zażartował. Rzeczywiście, czarny tatuaż zajmował całe lewe przedramię. Dlatego Święty Mikołaj podał mi bandaż i poprosił o obwiązanie ręki.
Ile zarabia niekaralny święty?
Ile trzeba mieć lat, żeby się wkręcić? – zagaduje do nas jeden z pracowników, około trzydziestki. Dobre pytanie. Za godzinę pracy jako Śnieżynka zarobiłam 30 złotych brutto. Mikołaj o 20 złotych więcej. Ale stawki są różne. Za półgodzinną wizytę w domu jest w stanie dostać około 100 złotych. – Święty Mikołaj może wyciągnąć od 2 do 3 tys. złotych miesięcznie. Największa żniwa są w Wigilię. Wtedy nawet i tysiąc złotych za dzień pracy – zdradza Witczak. Jednak nie każdy może zostać świętym Mikołajem.
Rekrutacja jest wieloetapowa. – Na końcu zapraszam kandydatów na spotkanie i pytam: „Święty Mikołaju, jak do nas wszedłeś, skoro nie mamy komina?” albo „Święty Mikołaju, czy twoja broda jest sztuczna?”. Jeśli kandydat wczuwa się w rolę i odpowiada szybko, mam pewność, że sobie poradzi – tłumaczy Michał Witczak.
Idealny kandydat to taki, który ma doświadczenie w pracy z dziećmi. Dobrze, jeśli jest po aktorstwie albo pedagogice. Niezbędny jest własny samochód, bo praca polega na przemieszczaniu się z miejsca na miejsce. Najważniejsze jest jednak zaświadczenie o niekaralności. Wśród wymagań jest też dyspozycyjność, w szczególności: 6 i 24 grudnia. Tylko w Wigilię każdy z Mikołajów Witczaka ma od sześciu do dwunastu wizyt.
Sprawdź też: Tchibo promocje
Pot po plecach
Ktoś przy windzie zapytał, gdzie zgubiliśmy wór z prezentami. Wiele osób się uśmiechało, inni nieśmiało zerkali w naszą stronę. Kiedy weszliśmy do sali, Święty Mikołaj zawołał tradycyjnie: „Hou hou hou, czy są tu grzeczne dzieci?” Siedemdziesięcioosobowa chmara dzieciaków błyskawicznie zagrodziła nam przejście. Było tak ciasno, że ledwo można było oddychać, a co dopiero wykonywać obowiązki Śnieżynki – podawać prezenty. Młodsze dzieciaki dostawały lizaki i kolorowanki, starsze – kartonowe tuby z mapami świata.
Zobacz także: Pogoda na święta i Nowy Rok
Dzieci były zniecierpliwione, chciały jak najszybciej dostać prezent. Napierały do przodu, a na prośbę o krok do tyłu, robiły jeden do przodu. W korporacyjnym pokoju konferencyjnym brakowało tlenu, bo nikt nie włączył klimatyzacji. Z Mikołaja ciekł pot, mimo tego cierpliwie witał się z każdym dzieckiem, pytał o wiek i przekazywał prezent. I tak przez godzinę, na stojąco. Ale były też urocze momenty. Niektóre dzieci z dumą wręczały Świętemu własnoręcznie nakreślone rysunki.
Święty jednorazowy
Firma MikołajNaŚwięta.pl zatrudnia trzydziestu pracowników w sześciu województwach. Większość z nich to studenci. Najmłodszy Mikołaj ma dwadzieścia lat, najstarszy pięćdziesiąt. Po sezonie biznes się kończy i wszyscy wracają do swoich zajęć. – Dlatego w przyszłym roku będziemy musieli rekrutować nowych pracowników. Co prawda, zdarzają się tacy, którzy wracają do nas co roku, jednak większość osób pracę Mikołaja traktuje jako jednorazową przygodę – mówi Michał Witczak.
Święty Mikołaj w Rovaniemi:
Komentarze (6)
Napisz komentarz- Zgłoś naruszenie
- Podziel się:
- Link
odpowiedz oceń: -1+1- Zgłoś naruszenie
- Podziel się:
- Link
odpowiedz oceń: -1+1- Zgłoś naruszenie
- Podziel się:
- Link
odpowiedz oceń: -1+1